Panią Teresę Kłodę z Opola należałoby podawać jako wzorcowy przykład życiowej aktywności kobiety na emeryturze. Ma trzy córki, dziesięcioro wnuków i sześcioro prawnuków. Wszyscy mieszkają w Opolu. W takiej sytuacji babcia i prababcia "na chodzie" mogłaby pracować na rzecz całej rodziny jak na etacie. Jednego dnia u wnuka, drugiego u prawnuka i tak do ich pełnoletności...
- Tego się obawiałam - przyznaje pani Teresa, że moja rodzinka zagospodaruje cały mój wolny czas, gdy przejdę na emeryturę. Ja natomiast miałam wiele planów, które zmierzały do jednego: poświęcenia możliwie najwięcej tego odzyskanego czasu dla siebie.
Nie widzę w tym niczego niestosownego. Wychowałam trzy córki, a każda kobieta, której przyszło być matką w tym samym okresie co ja, wie, ile trudu należało włożyć, aby tym dzieciom zapewnić ubrania i zdrowe jedzenie. Cały czas pracowałam zawodowo, więc można powiedzieć, że moje życie upłynęło na wypełnianiu obowiązków i walce z czasem.
Postanowiłam przynajmniej na emeryturze zorganizować go tak, żeby mieć z tego życia trochę przyjemności.
Pani Teresa powiedziała szczerze o swoich planach córkom i dorosłym wnukom. Zrozumiały ją i proszą o pomoc przy swoich dzieciakach tylko wtedy, kiedy naprawdę muszą. Mama pełni więc rolę pogotowia ratunkowego i nie czuje się wykorzystywana.
Pani Teresa bardzo lubi chodzić do Domu Dziennego Pobytu Magda-Maria w Opolu. To taki rodzaj klubu dla starszych ludzi. Można się tu spotkać ze znajomymi, a można uczestniczyć w organizowanych zajęciach. Pani Teresa postanowiła spełnić jedno ze swoich marzeń i zacząć malować pod okiem instruktora. Daje jej to dużą satysfakcję. Podobnie jak występy chóru i uczestnictwo w programach kabaretowych. Wszystkie te zajęcia traktuje jako strawę dla duszy, więc postanowiła też zadbać o ciało i jego kondycję poprzez systematyczny udział w wodnym aerobiku na pływalni.
Swoje pasje społecznikowskie realizuje w Stowarzyszeniu Diabetyków, którego członkiem jest małżonek pani Teresy, oraz w Towarzystwie Przyjaciół Opola. - To i tak nie wszystkie moje pasje - zapewnia. W każdym tygodniu mój grafik jest szczelnie wypełniony. Wieczorami mam czas dla męża, a w soboty i niedziele zapraszam dzieci i wnuki na obiad. Wtedy staram się ugotować to, co lubią.
Mąż nie buntuje się, rozumie mnie i czasem to on ugotuje dla nas obiad. Dzięki temu, że dzieci rozumieją potrzeby starszego pokolenia, a my po wielu latach małżeństwa potrafimy dbać o siebie nawzajem i realizować swoje pasje, czas emerytury nie musi być smutny, dni podobne do siebie, a myśli skupione na rejestrowaniu złowrogich sygnałów organizmu. Ja uważam, że od nas zależy, czy ten ostatni etap życia będzie pogodny czy nudny i beznadziejnie samotny.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?