Akademiczki przed tygodniem zdobyły pierwszy punkt i liczyły, że w starciu z ostatnim tabeli MKS-em wywalczą pierwsze zwycięstwo. Tak się jednak nie stało, mimo że początek zwiastował dla naszego zespołu łatwą wygraną.
Gospodynie grały bardzo dobrze na siatce, nie gorzej serwowały i broniły. To poskuktowało pewnym triumfem w inauguracyjnej partii. Niestety, opolanki nie potrafiły utrzymać tak wysokiego poziomu przez cały mecz. Szwankował przede wszystkim odbiór, przez co debiutująca w AZS-ie ukraińska rozgrywająca Olga Leżenkina miała ograniczony wybór w rozprowadzaniu piłek i praktycznie nie wystawiała do środkowych.
- Jak tu współpracować ze środkiem, skoro nie ma przyjęcia? - pytała retorycznie zawodniczka i asystentka trenera opolskiej ekipy Patrycja Silczuk. - Nie wiem, czy to kwestia braku zgrania i treningów. Mamy określone możliwości, ale w pełni ich nie prezentujemy. Trudno obwiniać Olge. Ledwo do nas dołączyła, nie zdążyła poznać charakterystyki i sposobu gry drużyny.
Po przegranym drugim secie, w trzecim miejscowe znów przeważały i rozstrzygnęły go na swoją korzyść. Nie poszły jednak za ciosem i przyjezdne doprowadziły do tie-breaka. Ostatnia odsłona była najbardziej wyrównana i emocjonująca z wszystkich pięciu. Gra toczyła się punkt za punkt, aż do końcówki, w której nasze siatkarki popełniły szereg niewymuszonych błędów, między innymi dotykając dwukrotnie siatki czy psując zagrywki. Kaliszanki zwyciężyły zasłużenie. Grały równiej i kreatywniej, a na środku nie do powstrzymania była Ivana Isailović.
- Głupie pomyłki oraz brak chłodnej głowy nie pozwoliły na wygranie meczu, chociaż przeciwnik był w naszym zasięgu - analizowała przyjmująca AZS-u Barbara Włodarczyk. - Trzeba mocno trenować, mobilizować się i mam nadzieję, że kolejne spotkania będą przynosiły wyłącznie zwycięstwa. Czeka nas bardzo ciężka praca. Niektóre dziewczyny dopiero wdrażają się w pierwszą ligę, bo nie są ograne na tym poziomie rozgrywkowym. Jak to ujął nasz szkoleniowiec, znajdujemy się jeszcze w okresie przygotowawczym i szkoda tylko, że te przygotowania odbywają się poprzez mecze ligowe, a nie sparingi, których miałyśmy mało.
- Takie spotkania są jak promocje w marketach: jak nadarza się okazja, trzeba ją od razu wykorzystywać, gdyż jeśli nie zrobisz tego na czas, promocja przepadnie - dodawała Patrycja Silczuk. - Zmarnowałyśmy w dwóch meczach szanse na zwycięstwo. Nasza forma faluje. Jeden set wygrywamy, a kolejny wyraźnie przegrywamy.
Po ostatniej akcji siatkarki z Kalisza wykonały taniec radości, ciesząc się w ten sposób z premierowego zwycięstwa. Smaku wygranej w pierwszej lidze nie poznały jeszcze opolanki. Ich słaba postawa spowodowała, że po sobotniej potyczce z funkcji trenera zrezygnował Grzegorz Silczuk. Działacze szukają jego zastępcy, lecz jeszcze nie wiadomo, kto poprowadzi zespół w środowym meczu Pucharu Polski z AZS-em Gliwice.
AZS PO Opole - MKS Kalisz 2:3 (15, -18, 22, -16, -12)
AZS: Leżenkina, Gądek, Pytel, Włodarczyk, Myjak, Michalkiewicz, Michalak (libero) - Tychoń (libero), Dydak, Silczuk, Duda, Mazur. Trener Grzegorz Silczuk.
MKS: Grzanka, Grobys, Isailović, Łukasiewicz, Drewniak, Łysiak, Kuehn-Jarek (libero) - Karpińska. Trener Daniel Przybylski.
Sędziowały: Katarzyna Mieszkowska i Anna Czywczyńska (obie Bydgoszcz). Widzów 100.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?