Piłka ręczna. Kolejny thriller zakończony triumfem w rzutach karnych! Polacy wygrali turniej 4 Nations Cup

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Piłka ręczna. Polska repreznetacja wygrała 4 Nations Cup.
Piłka ręczna. Polska repreznetacja wygrała 4 Nations Cup. Mario
Finałowe spotkanie turnieju 4 Nations Cup ponownie dostarczyło mnóstwo emocji. Ostatecznie po rzutach karnych reprezentacja Polski pokonała w nim Rumunię.

Obie drużyny przystępujące do tego starcia łączyło to, że w półfinałach musiały się bardzo mocno natrudzić, by wywalczyć prawo do gry w decydującym spotkaniu o triumf w całej imprezie. Polacy dopiero po rzutach karnych pokonali Japonię (w regulaminowym czasie był remis 25:25), zaś Rumuni okazali się o jedną bramkę lepsi od Czechów, wygrywając 27:26.

Warto odnotować, że w finale opolskiego turnieju Biało-Czerwoni zmierzyli się z drużyną, którą na długo pamiętać będzie jej selekcjoner Piotr Przybecki. To właśnie bowiem przeciwko tej drużynie opolanin odniósł swoje pierwsze zwycięstwo w roli trenera kadry. Stało się to w czerwcu 2017, na koniec nieudanych dla Polski eliminacji do mistrzostw Europy 2018. Nasza kadra zwyciężyła wtedy w Gdańsku 32:31.

I początkowe minuty rywalizacji w opolskiej Stegu Arenie zwiastowały, że będzie w stanie powtórzyć to osiągnięcie. Polacy bardzo solidnie bowiem weszli w mecz, szczególnie jeśli chodzi o grę w obronie. Ich defensywa była na tyle szczelna, że Rumuni pierwszą bramkę rzucili dopiero w 11. minucie. Nasi reprezentanci do tego czasu zanotowali przede wszystkim trzy trafienia, za sprawą bardzo dobrej postawy obrotowego Kamila Syprzaka oraz bezbłędnego w rzutach karnych Arkadiusza Moryty.

Biorąc jednak pod uwagę wspomniany okres, ofensywna postawa Polaków nie powalała na kolana. Tak też było aż do końca pierwszej połowy. Z biegiem czasu mieli oni coraz większy problem z kierowaniem piłki do bramki rywali, a ci stopniowo się przebudzali. Uczynili to do tego stopnia, że na przerwę to oni schodzili z prowadzeniem 10:9. Niezbyt wiele pomogło wejście do bramki zawodnika Gwardii Opole Adama Malchera, który spędził między słupkami kilka ostatnich minut pierwszej odsłony.

Po powrocie do walki nasi kadrowicze potrzebowali jeszcze kilku minut na odzyskanie właściwego rytmu. Nim bowiem druga połowa na dobre się rozpoczęła, Rumuni już wygrywali 13:9. Wtedy jednak Biało-Czerwoni odpowiedzieli czterema trafieniami z rzędu, z czego trzy były autorstwa innego bardzo dobrze dysponowanego prawoskrzydłowego Michała Daszka.

Potem już aż do ostatniego gwizdka z obu stron trwała wymiana "cios za cios". Raz na prowadzeniu znajdował się jeden, a raz drugi zespół. Ale ponownie kolejny regulaminowy czas gry nie wyłonił triumfatora, przez co byliśmy świadkami drugiego konkursu rzutów karnych w turnieju. W nich do wyłonienia triumfatora potrzebnych było aż osiem serii, lecz koniec końców to Polacy lepiej wytrzymali napięcie i mogli zaprezentować efektowny taniec radości. W sporym stopniu przyczynił się tego tego Malcher, broniąc dwie "siódemki".

Poza faktem, że w meczu o 3. miejsce Japonia pokonała Czechów 27:25, na uwagę zasługuje też krótki występ, pod koniec spotkania, pochodzącego z Brzegu, a będącego wychowankiem Olimpu Grodków, obrotowego Pawła Salacza. Był to dla niego drugi występ w seniorskiej reprezentacji, a pierwszy przed polską publicznością.

Polska - Rumunia 24:24, karne 6:5 (9:10)
Polska: Kornecki, Malcher, Wyszomirski - Daszek 7, Moryto 5, Czuwara 4, Syprzak 3, Gębala 1, Kondratiuk 1, Kowalczyk 1, Przybylski 1, Szczęsny 1, Salacz, Sićko, Szpera.
Rumunia: Iancu, Vasile - Negru 6, Bujor 5, Manescu 3, Cabut 2, Onyejekwe 2, Racotea 2, Becheru 1, Buzle 1, Csepreghi 1, Grigoras 1, Bodor, Dumitriu, Fotache, Nistor.
Kary: Polska - 2 min., Rumunia - 4 min.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska