Mieszkańcy grożą sądem

Monika Kluf
Uszkodzona sieć burzowa powoduje, że w bloku przy ul. Kołłątaja 1 po każdym deszczu zalewane są piwnice.

Od 3 lat budynkiem zarządza wspólnota. - Kiedy kupowaliśmy mieszkanie, określono je jako pełnostandardowe - mówi Jerzy Jurkowski, jeden z mieszkańców bloku. - Początkowo sądziliśmy, że woda pojawia się w piwnicach, bo zatkane są studzienki burzowe. Wiedzieliśmy, że zrobienie z tym porządku należy do wspólnoty. Wykonaliśmy, co do nas należy, ale okazało się, że problem tkwi gdzie indziej.
12 metrów dalej przebiegająca pod jezdnią kanalizacja burzowa jest - jak się okazało - przerwana. Woda nie ma odpływu, podmywa jezdnię, wylewa się pod blokiem, zalewając piwnice i wsiąkając w grunt. - Tak się dzieje od lat - mówi Jurkowski.
Efekty tego stanu rzeczy to zawilgocenie budynku, który od lat stoi na podmokłym gruncie. - Na ścianie frontowej widać już wyraźne spękania - mówi Rajmund Augustyn Koenig, mieszkaniec klatki nr 1. - Gdybyśmy wiedzieli, że tak to wygląda, domagalibyśmy się obniżenia ceny naszych mieszkań i wówczas może byłoby nas stać na usunięcie awarii, mimo że nie należy to do kompetencji wspólnoty.

Mieszkańcy rozpoczęli walkę z urzędnikami o usunięcie zagrażającej ich budynkowi awarii. Nie pomogły petycje i rozmowy z burmistrzem, zastępcą i przewodniczącym rady. "Gmina nie znajduje podstaw prawnych do zajęcia się sprawą" - brzmiała odpowiedź. - Odsyłają nas do starostwa, bo kanalizacja biegnie pod drogą powiatową, ale sieci pod nią biegnące - z tego co wiemy - należą do gminy - mówi Jerzy Jurkowski.
Mieszkańcy bloku są oburzeni takim traktowaniem tej sprawy przez gminę. - Tyle włożyliśmy pieniędzy i pracy w doprowadzenie budynku do porządku. Nie uchylamy się od obowiązków, jakie spoczywają na wspólnocie - mówi Rajnold Koenig. - Gmina, zamiast nas wesprzeć - przecież moglibyśmy w jakiejś części pokryć koszty - uchyla się od tego, czym naszym zdaniem powinna się zająć. Jeśli nie znajdują podstaw prawnych, żeby zająć się problemem, będziemy zmuszeni domagać się tego na drodze sądowej, ponieważ wszystko wskazuje na to, że nabyliśmy lokale z wadą ukrytą.

Jerzy Czysty, dyrektor kluczborskiego przedsiębiorstwa Wodociągi i Kanalizacji "Hydrokom", twierdzi, że w sprawie naprawy uszkodzonego odcinka kanalizacji powinny się dogadać gmina z powiatem.
Kazimierz Sztajglik, kierownik Zarządu Dróg Powiatowych w Kluczborku, twierdzi, że powiat nic do tego nie ma, a naprawą powinna zająć się wspólnota, mimo że uszkodzony kawałek rury znajduje się pod oddaloną od ich bloku o 12 m jezdnią.
Ginter Jendrsczok, burmistrz Kluczborka: - Gmina w tej sprawie nie jest stroną. Nieruchomość została sprzedana, uszkodzony odcinek znajduje się pod drogą powiatową. Stronami są więc zarządca budynku i zarząd dróg powiatowych. Natomiast na pytanie, czy budynek został sprzedany z wadą ukrytą, nie mogę nic powiedzieć. Może rzeczywiście na to pytanie będzie umiał odpowiedzieć sąd.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska