Latają za wysoko

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
- Dziś trudno o sponsorów, a modelarstwo to nie jest dziedzina, z pomocą której firmy chętnie by się reklamowały - mówią brzescy społecznicy.

W ubiegłym roku na zawodach balonowych pojawiła się telewizja. W 30-sekundowej relacji nadanej w "Wiadomościach" logo sponsora można było zobaczyć tylko przez kilka sekund - na znaczku wpiętym w klapę mojej marynarki - opowiada Sławomir Gardyna, jeden z twórców i prezes "Feniksa", a jednocześnie najbardziej znany brzeski modelarz, który pasją zaraził całą swoją rodzinę. - Modele samolotów czy balonów latają zbyt wysoko, aby na ich skrzydłach było widać znaki firmowe sponsorów - dodaje Gardyna.
Brzescy modelarze należą do najbardziej aktywnych w opolskim stowarzyszeniu, czego efektem były zarówno sukcesy czołowych zawodników w zawodach, jak i liczba imprez organizowanych w Brzegu. "Feniks" miał również bardzo solidne podstawy organizacyjne: jeszcze w ubiegłym roku dwaj instruktorzy w modelarniach byli opłacani przez spółdzielnię mieszkaniową "Zgoda". Jednak teraz działacze "Feniksa" pracują już na własny rachunek, czyli za darmo.

- Żeby przynajmniej miasto dało nam parę złotych na materiały czy organizację modelarni - wzdycha Gardyna. - Dostajemy jednak tylko dotacje celowe na poszczególne imprezy, które z trudem wystarczają na skromne nagrody dla uczestników - mówi prezes "Feniksa".
Mimo wycofania się z opłacania instruktorów "Zgoda" nadal pozostaje największym sponsorem modelarzy, bowiem nieodpłatnie wynajmuje im trzy modelarnie w piwnicach dwóch budynków - przy ul. Chocimskiej i Wierzbowej.
- Mamy tu niezłe warunki do pracy, co jest szczególnie ważne zimą, kiedy chłopcy budują swoje modele, naprawiają sprzęt i przygotowują się do zawodów - mówi Gardyna.
Dla członków sekcji modeli redukcyjnych, w której powstają makiety w skali, do złudzenia przypominające prawdziwe samoloty, czołgi czy statki, modelarnia to prawdziwy drugi dom. Ich modele opuszczają piwnice wieżowca tylko wówczas, gdy odbywają się wystawy.
- Chociaż większość najładniejszych modeli chłopcy zabierają do domów, żeby pokazać efekt swojej pracy rodzicom - przyznaje Jarosław Dryszcz, instruktor i pasjonat modeli redukcyjnych. - W końcu rodzice muszą widzieć, że ich pieniądze nie rozpłynęły się w powietrzu - dodaje Dryszcz.
Instruktor szybko jednak dodaje, że do budowy modeli redukcyjnych nie potrzeba wielkich pieniędzy. Na dowód pokazuje budowany przez siebie model przedstawiający ruiny miasta z ze zniszczonym sprzętem wojskowym.

- Pokazujemy, że można zrobić coś efektownego za 2 zł. Wystarczy znaleziona deska, 2 kg gipsu za 1,60 zł i trochę farby - wymienia Dryszcz i dodaje: - Często rodziców przeraża cena, szczególnie kiedy wchodzą do sklepu i widzą zestawy do sklejania za 100 zł. A my udowadniamy, że nie potrzeba na to majątku, tylko odrobiny własnych poszukiwań twórczych i pracy.
Nie we wszystkich pracowniach praca i pomysł wystarczą, aby osiągnąć efekt. Latające i pływające zdalnie sterowane modele wymagają mimo wszystko nakładów finansowych.
- Na odbiornik i nadajnik radiowy oraz mechanizm wydałem tysiąc złotych - mówi Piotr Tymecki, 17-latek, który dwa razy w tygodniu popołudnia spędza w modelarni przy ul. Wierzbowej. - Ale teraz te urządzenia będą mi służyły zarówno w szybowcu, jak i na jachcie - podkreśla Piotrek. Pieniądze zbierał przez wiele miesięcy, odkładając m.in. kieszonkowe.
Ostatnio od jednego z zakładów modelarnia otrzymała bezpłatnie deseczki z balsy - bardzo lekkiego, a jednocześnie drogiego drzewa. Teraz te delikatne deseczki modelarze wykorzystują do budowy płatów skrzydeł czy modeli rzutków. Nad tymi ostatnimi wspólnie z młodzieżą pracuje Piotr Wolak, który przygotowuje rzutki na mistrzostwa Polski.
Rzutki to niewielkie szybowce, które zawodnik wyrzuca w powietrze, a dzięki swojej niewielkiej wadze i odpowiedniej konstrukcji potrafią przez kilkadziesiąt sekund unosić się nad parkietem hali sportowej. Podczas ubiegłorocznych zawodów organizowanych w hali przy ul. Oławskiej na starcie stanęło blisko 200 dzieci z kilku szkół w powiecie. Dodatkową motywacją dla uczniów były atrakcyjne nagrody ufundowane przez spółdzielnię "Zgoda". W tym roku tak popularne zawody rzutków stoją pod znakiem zapytania.

- Z mojego rozeznania wynika, że obecnie prawie nie ma zajęć technicznych w szkołach, bo wyparła je informatyka. Podejrzewam, że obecnie nie robi się nawet karmników, bo brakuje już pracowni i narzędzi - mówi Gardyna.
Prezes liczy jednak, że nauczyciele, którzy kiedyś uczyli dzieci techniki: Jerzy Lorent, Alicja Łukasik, Paweł Mruklik czy Piotr Wolak, dadzą się namówić, aby na swoich lekcjach zrobić modele albo przynajmniej zachęcą dzieci do pracy w domu.
- To dla nas ważne, bo zwykle po takich zawodach w modelarni pojawia się więcej chętnych do sklejania - dodaje szef modelarzy.
Drugą przeszkodą, być może o wiele trudniejszą do pokonania przy organizacji imprez, będą finanse. Dotąd bowiem zawody rzutków były jedną z dwóch imprez, nad którą patronat miała spółdzielnia "Zgoda".
- Do ubiegłego roku "Feniks" działał pod egidą spółdzielni - przyznaje Barbara Zeman, kierownik spółdzielczego klubu "Sawa", która m.in. opracowuje roczny plan wydatków na kulturę i imprezy sportowe. - Po nieporozumieniach doszliśmy jednak do wniosku, że trzeba uporządkować nasze wzajemne stosunki i odtąd modelarze są zupełnie odrębną strukturą - podkreśla Zeman.
Teraz "Zgoda" finansuje "Feniksa", wynajmując mu za darmo pomieszczenia, a w zamian na imprezach modelarskich musi pojawiać się logo spółdzielni.
- To jest uczciwy układ, a dla nas jest istotne to, że uporządkowaliśmy pewne sprawy - potwierdza prezes "Zgody" Henryk Wujek. - Nas też spółdzielcy rozliczają z każdej wydanej złotówki - dodaje. Taki rozdział oznacza jednak, że modelarze nie mogą liczyć automatycznie na wsparcie organizowanych imprez.

- Nie wiem, co będzie z rzutkami, ale na pewno nie będzie wiosennych zawodów latawcowych - mówi Gardyna.
- "Feniks" może się zwrócić do nas o dofinansowanie np. zakupu nagród, ale jak dotąd nie otrzymaliśmy od nich nawet kalendarza imprez. Mamy już plan wydatków na obecny rok i nie wiem, skąd miałabym wziąć pieniądze na nagrody - odpowiada na nasze pytania kierownik Zeman. - Nie zamykam sprawy, ale inicjatywa musi wyjść od zarządu stowarzyszenia - wyjaśnia przedstawicielka spółdzielni.
3 marca nowy sezon modelarski otworzy wystawa w ratuszu połączona z konkursem modeli redukcyjnych.
- Chcielibyśmy przy okazji uczcić pięciolecie działalności, ale nie wiem, czy wystarczy nam na to czasu. Działamy społecznie, instruktorzy pracują często do 18 i z trudem znajdują czas na modelarnie - mówi Gardyna. - Ja sam ze względu na działalność w stowarzyszeniu nie mam czasu na posklejanie modeli, dlatego naszą nadzieją są młodzi modelarze.
- Reguła jest taka - opisuje prezes - Skleja się do ukończenia szkoły średniej. Później są studia albo wojsko, rodzina i dopiero kilka lat po ślubie następuje powrót do modelarstwa. Jeśli ktoś z tych młodych chłopaków zrobi w międzyczasie karierę zawodową i będzie mógł wspomóc finansowo modelarnię, to staniemy na nogi - planuje żartem prezes "Feniksa".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska