Seniorzy z Olesna, którzy pod koniec sierpnia wyjechali na wymarzone wakacje w czarnogórskim Bar, nie kryją oburzenia tym, co ich spotkało.
- W trakcie przesiadki w Serbii zauważyłam, że przeładowywane są też zapasy żywności: kapusta, zakwas na żur, ser, marmolada. W plastikowych pojemnikach chyba jechało mięso - wspomina Zenona Sroka, uczestniczka wyjazdu. - Podróż trwała 40 godzin. Podejrzewam, że to właśnie ta wieziona z Polski żywność spowodowała, że się pochorowaliśmy.
- To nie jest tak, że jedna osoba się struła, a my robimy wielkie halo - wtóruje jej Stefan Jama, który również brał udział w feralnym wyjeździe. - Ludzie rozmawiali między sobą. Wychodziło na to, że czasami 1/3 nie wychodziła z pensjonatu, bo miała rewolucje żołądkowe. Mam 68 lat, ale takiego chamstwa nie widziałem.
O sprawie pisaliśmy pod koniec sierpnia. Grupa 39 osób, głównie członków oleskiego oddziału Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów, wyjechała na wakacje do Czarnogóry. Na miejscu okazało się, że organizator nie zapłacił za ich pobyt w hotelu, więc - żeby nie nocować pod chmurką - turyści musieli zapłacić jeszcze raz.
Organizatorem wyjazdu było biuro podróży Ka-Ma z Mysłowic, a pośrednikiem Olestur z Olesna. Finalnie to pośrednik zwrócił turystom dodatkowe pieniądze, które musieli wyłożyć na noclegi i teraz będzie starał się je odzyskać od Ka-My.
- Nie wiem, czy żywność była wieziona z Polski. Nie będę tego komentował. Proszę pytać w Ka-Mie - mówi Joachim Jendrzej, właściciel Olesturu.
Szefowa Ka-My nie odbierała telefonu.
Mateusz Morawiecki przed komisją śledczą
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?